niedziela, 30 czerwca 2013

291

Za chwilę wyruszam do Warszaffffki.

Humor mam jakbym na ścięcie jechał.
Nic tylko siąść i płakać.

Marudzę.

Znowu.

czwartek, 27 czerwca 2013

290

Wybrałem się wczoraj z Wiedźmą Be na Kac Vegas 3.
Ja chyba nie czaję dzisiejszych komedii. Parę momentów mnie rozbawiło, ale ogólnie film dupy mi nie urwał (tudzież pęcherza).

Uświadomiłem Wiedźmę Be, że nasza znajomość trwa już 11 lat. Na początku myślała, że sobie jaja robię, ale jak policzyła to faktycznie, trochę czasu minęło.
Zażyczyła sobie mojego klona, tylko takiego co mu dziewczyny będą się podobać. MOB będzie miał mnie a ona moją drugą wersję dla kobiet.

Jej życie prywatne "trochę się" pokomplikowało, mąż okazał się nieodpowiedzialnym dupkiem. 
Mam cichą nadzieję, że może jednak gdzieś kiedyś prywatne szczęście się do niej uśmiechnie i trafi na jakiegoś Boskiego ;)

piątek, 21 czerwca 2013

289

Do wczorajszego pakietu przygód z moim świerszczykiem mogę dopisać dzisiejszy zepsuty prędkościomierz, który nagle wskazał, że jadę z prędkością 0 km/h a do tego, że stoję w miejscu - licznik też nie działa.

Nie mam już sił do tego samochodu.
A może zwyczajnie nie powinienem jeździć...

czwartek, 20 czerwca 2013

288

Jechałem dzisiaj na szkolenie z Dobrą Panią*.
I jakoś tak się złożyło, że opowiadałem jej o Londynie i w pewnym momencie wypaliłem:
- Powiem Ci coś co chciałem ci już dawno powiedzieć, tylko zawału mi nie dostań... MOB to mój chłopak.
Chwila ciszy w końcu powiedziała:
- To się cieszę, że masz życie prywatne poukładane.

Nagle było jeb, wjechałem na pobocze [bo głupi zamiast na  drogę patrzyłem na reakcję Dobrej Pani], w dziurę albo krawężnik, już teraz nie wiem i po paru chwilach czujemy, że koło telepoce. No oczywiście, Boski złapał trzecią gumę w ciągu roku w tym samym samochodzie.

Zjechaliśmy na podwórze do jednego gospodarza [sam zaproponował, bo byśmu mu dostęp do sprzedaży truskawek zablokowali], okazało się najpierw, że moim kluczem odkręcić śruby w kole to nie lada wyzwanie. Znowu gospodarz przyszedł z pomocą, przyniósł jakąś dłuższą rurkę, założyliśmy na klucz i śruby od razu puściły**.
Niestety lewarek okazał się ciulaty i samochód zjeżdżał gdy się podniosło [nawet przyblokowanie kół nie pomagało]. I znowu gospodarz przyszedł z pomocą, załatwił od sąsiada lewarek hydrauliczny, Boski podniósł samochód, zdjął koło, założył zapasowe, zakręcił i ruszyliśmy dalej.

Spociłem się jak świnia, na szkolenie dotarliśmy spóźnieni jakieś 30 minut, ale i tak dobry czas.
No i dumny jestem z siebie, że samodzielnie jednak koło odkręciłem i zdjąłem. Teraz mam tylko schizę, że za słabo śruby przykręciłem albo krzywo założyłem koło, jednak w czasie jazdy nie stwierdziłem nic dziwnego, kierowcy też nie trąbili więc powinno być ok.

Wiem, że moja wina, zagapiłem się zamiast na drogę patrzeć... ale faktem jest, że jakieś fatum*** mam z tym samochodem... 

*moja była kierowniczka z poprzedniej pracy
**wniosek: klucz do odkręcania śrub w kołach powinien mieć dłuższą rączkę - łatwiej je odkręcić
***wniosek: siedząc za kierownicą nie poruszaj tematów osobistych i emocjonalnych.  Po prostu patrz na drogę.

środa, 19 czerwca 2013

287

Boski przebywa na konferencji we Wrocławiu.
Wczoraj spotkałem kolesia, z którym kiedyś można powiedzieć studiowałem (konkretnie do jego grupy na statystykę chodziłem) więc trochę powspominaliśmy gdy się okazało, że i on mnie kojarzy (mówiąc szczerze zawsze uważałem, że należę do tych osób, o których szybko się zapomina).

Jadąc z kożelanką szefową zapytałem, czy pokoje mamy. Oczywiście, że nie. Zacząłem się śmiać, że apartament małżeński weźmiemy i wiecie co? Wykrakałem :P
Może nie małżeński ale dwupokojowy, w jednym kanapa w drugim łóżko, które łaskawie odstąpiłem.

Wieczorem była impreza, z której w przeciwieństwie do kożelanki szefowej zmyłem się o 22.30.
Obudziłem się po 3. Kożelanki nie ma. Wysłałem smsa z pytaniem czy żyje, sms nie doszedł. Oczywiście multum scenariuszy mi się włączyło, nawet sprawdziłem czy pod drzwiami zalana w trupa nie śpi.
Przyszła około 4 (oka już nie zmrużyłem, mój detektywistyczny umysł snuł kolejne wątki kryminalne) z tekstem, że idzie na basen.
- Z kim??
- Pamiętasz tego przystojnego kolesia co zajął 3cie miejsce w konkursie?
- No...
- To cały czas z nim siedzę.
- Aha.. no ładnie, ale ty pijana jesteś...
- Nie, ja nie jestem pijana, ja jestem najebana :)))
- A koleś jak się nazywa? Żebym wiedzał na kogo gliny nasłać, jeśli nie wrócisz.
- A wiesz, że nawet nie wiem...

No i poszła. Po 15 minutach pukanie do drzwi. Otwieram stoi jakiś koleś, mina jakaś niewyraźna i niepewna, sprawdza numer pokoju, musiałem dość ciekawą minę mieć, raz że oczy zmrużone od światła, to jeszcze bez okularów do kolesia się dość wychyliłem coby facjatę obadać i mówię:
- Szukasz kożelanki szefowej??
- Yyyy.... tak.
- Poszła już na dół.
- Aha, dzięki...

Podejrzewam, że pierwszy raz dziewczyna podała mu numer pokoju a gdy do niego zaszedł, drzwi otworzył jakiś inny koleś do tego w piżamie :)))

W każdym razie kożelanka wróciła chwilę po 7, przebrała się i poleciała.
Zapytałem gdzie są kluczyki z samochodu i jeśli do 16 się nie zjawi to wracam sam.

Teraz wiem co znaczy baba spuszczona ze smyczy (jej chłop jest dość zazdrosny, nawet jak do znajomych idzie na imprezę, to najlepiej, żeby za godzinę wróciła z powrotem).

Ale tego, że spałem na kanapie to jej nie daruję.

niedziela, 16 czerwca 2013

286

Wczoraj odebrałem świerszczyka po naprawie. I wszystko byłoby w porządku, gdyby kożelanka szefowa nie zapomniała zostawić dokumentów z samochodu.
Także do wtorku muszę bujać się wyjątkowo przepisowo z nadzieją, że jakaś kontrola mnie nie zatrzyma.
Tym bardziej, że kożelanka szefowa w Grecji siedzi i jutro wieczorem dopiero wróci.
Ostatnio dość często za granicę jeździ na wakacje z czego wnioskuję, że nasza dwuosobowa firma ma całkiem dobrą płynność finansową hehe.

Urlop minął zdecydowanie za szybko. Co prawda najchętniej już w środę z MOBem byśmy wrócili no ale...
Fajnie było ale się skończyło.
W domu niespodzianki, jedna miła druga już mniej. Mniej miła - chrzestny miał operację coś się tam mu popsuło, na szczęście wszystko powinno być ok, już do domu wrócił.
A bratowa pokazała usg 3 miesięcznego dziecięcia, które mam nadzieję, będzie zdrowe.

Z Londynu przywiozłem sobie opakowanie po papierosach - żeby przypominało mi o mojej głupocie, za którą zapłaciłem 8 funtów.





A dla Królowej przywiozłem malutki prezencik: kotka, który rzekomo przynosi szczęście w biznesie. Jak to mój brat stwierdził: na pewno przynosi szczęście, zwłaszcza temu, kto te koty produkuje...


 P.s. Tiru-Riru jeśli to czytasz to masz wpierdziel za skasowanie bloga...

piątek, 7 czerwca 2013

285

Dzisiaj kulinarnie po japońsku:
zupa: spring onion soup (mniam)


danie główne: chicken teriyaki coś tam coś tam


i jeszcze kaczuszka (albo gęś diabli wiedzą) z wizyty w Hyde Parku (bo mi ładnie wyszła):


A jutro jadę z MOBem na spotkanie z ludźmi z jego dawnej pracy (9 lat się nie widzieli). Nie wiem co tam będę robić, chyba tylko przytakiwać ale Gospodarz nie chce go samego puścić. Miał z nim jechać ale ostatecznie coś mu wypadło więc stwierdziłem, że pojadę.
Trza se chłopa w końcu pilnować....

czwartek, 6 czerwca 2013

284

Podobno w Polsce słońca nie za wiele więc posyłam trochę z Londynu.
Muszę powiedzieć, że pogoda pozytywnie zaskakuje :)

Boski w Hyde Park

niedziela, 2 czerwca 2013

283

Dzisiaj z MOBem zrobiliśmy wypad do Londynu.
Możemy spokojnie powiedzieć, że zwiedziliśmy niemal cały Londyn wzdłuż i wszerz. Co prawda pod ziemią no ale zawsze coś ;)

Chcieliśmy do Soho iść i też poszliśmy (po wizycie w Crystal, gdzie nasz gospodarz jest ochroniarzem) aczkolwiek trochę się naszukaliśmy, bo MOB już nie pamiętał jak tam dotrzeć.
Niestety knajpka do której MOB chciał iść już nie istniała.

Pod pubami stało stado chłopów, jeden przy drugim, jak sardynki zbici w kupę.
Stwierdziliśmy z MOBem, że geje to to nie mogą być, bo jakieś to takie brzydkie, stare i niezadbane, a wiadomo, że homo to śliczni chłopacy są [tudzież Boscy]. Uznaliśmy, że po prostu chłopy przyszli jakiś mecz oglądać, ewentualnie za jakieś 15-20 lat sami będziemy w takich knajpach siedzieć...

Wracając już do domu byłem 'podrywany' przez jakąś 40+letnią angielkę.
Tak jakoś zerkała na mnie i się uśmiechała. Mnie bardziej interesował przystojniacha siedzący na przeciwko mnie i MOBa :P.

A poniżej widoczek z Emirates Air Lines* czy jakoś tak to się zwie:


*jak ma się bilet całodniowy to jest zniżka zamiast 6 czy 8 funtów płaci się 3,20 funta w jedną stronę

sobota, 1 czerwca 2013

282

Widok z okienka wczoraj był taki:


Po przylocie był obiad:


No i wieczorem kolacja:



A dzisiaj rano breakfast:


Muszę powiedzieć, że przyjaciel MOBa okazał się sympatycznym człowiekiem. Zresztą jego żona też.

No i na plus gospodarz ode mnie ma to, że powiedział, iż jestem pierwszym facetem MOBa, któremu nie ma ochoty wpierdolić ;)