niedziela, 17 czerwca 2018

381

Pisaliśmy ze sobą  w ubiegłym roku. W sumie niezbyt długo, on zaraz wyjeżdżał, więc czasu na spotkanie nie było. Poza tym pisał tak chaotycznie, że miałem wątpliwości, czy ma równo pod sufitem.

Odezwał się we wtorek. Jako, że rolkowałem w pobliżu, powiedziałem, że może wpaść na kawę (nie wiedziałem, że to on, kolejny 'dyskretny').

Przyszedł. Jak go zobaczyłem, skojarzyłem. Wygadany. Mówił dużo. Bardzo dużo. W pewnym momencie stwierdziłem, że przypomina mnie sprzed 10 lat, gdy na te homikowe sprawy patrzyłem w sposób bardziej naiwny niż realny.

Umówiliśmy się na sobotę. Zrobiliśmy sobie wycieczkę całodniową.
Zaiskrzyło coś. Chociaż niczego obiecywać nie zamierzałem. Związek na odległość jest nie dla mnie.

A seks... na pożegnanie, może jednorazowo, ale.dawno nie dał mi takiej satysfakcji, mimo iż w samochodzie, na parkingu w lesie.

Dzisiaj wyleciał do UK. 
I mimo, że niczego nie obiecywałem, to mam wrażenie, że jednak jakąś cząstkę mnie zabrał ze sobą.