wtorek, 22 października 2013

300

Ktoś mi wypomniał w jednym z niedawnych postów, że jestem za miękki w swojej pracy... (mimo to lubię fioletowy kolor :P)
A dziś kożelanka szefowa mi powiedziała, że mam w Warszafffce ksywę "Pistolet" i pracownicy się mnie boją...
Kurna przecież ja milutki jestem*...

Mieliśmy dziś audit. Teoretycznie jutro też mamy, ale jest opcja, że nas już nie tknie.
Wnioski po dzisiejszym: behapowców tutaj mamy zajebistych**, niepotrzebnie się stresowałem*** :)




*upomnienia wręczam z uśmiechem
**tylko firma chujowa :]
***nie mów hop, nie wiadomo czy jutro babka z czymś nie wyskoczy...

poniedziałek, 21 października 2013

299

W Warszafffce jutro mamy audit.
Zastanawiałem się, czy założyć białą, ładną koszulę.
Stwierdziłem, że zrobię to w środę, bo wtedy ja będę robić z siebie idiotę i chciałbym przynajmniej bosko wyglądać.

Dzisiaj dali mi popalić. Nie w sensie, że mnie wkurzali, chociaż to też, ale biegałem z jednego końca hali na drugi próbując ogarnąć kilka rzeczy na raz.
Zobaczymy co wyjdzie.
Jakoś 11 godzin w robocie to nie dla mnie (chociaż wiem, że niektórzy mają to na co dzień).

środa, 9 października 2013

298

Jestem za miękki do tej roboty.

Odpuściłem kolesiowi po namowach jego kolegi i koordynatora.
Podobno jest dobrym pracownikiem i zapierdziela po 16 godzin i "bał się mnie" temu wyszło jak wyszło.
No chyba rzeczywiście się bał, bo jak tylko na dział wszedłem i się obróciłem w innym kierunku to spierdolił stamtąd...

Z drugiej strony widząc wdzięczność [?] jakoś lepiej się poczułem...

Na szczęście środa minie, tydzień zginie. Zaraz piąteczek i do domciu.
Chociaż przez 2 dni to mi jeszcze krwi mogą nieźle napsuć...

wtorek, 8 października 2013

297

W Warszafffce mamy nowych współlokatorów. Oczywiście parkę.
Ona Ukrainka, on rozwodnik, który 3 razy stracił prawko "za głupotę".
Mili, sympatyczni. Jest z kim posiedzieć i pogadać ALE.
Zawsze musi być ALE.
Przyzwyczajony, że piętro miałem całe dla siebie jest mi zwyczajnie zbyt tłoczno i zbyt głośno. Nie pomaga nawet to, że nie wchodzimy sobie w paradę np. zajmując łazienkę z rana [wstaję przed 5], czy kuchnię po południu [wracam jako pierwszy].
Jednak nie ma co zrzędzić, mogło być gorzej :)

Poniedziałek w Warszafffce minął pod znakiem pretensji. Od pracowników, każdy z każdej strony, a to problem, bo są nowe szafki na jadalni dla pracowników i teraz jest 'ciasno'.
A to szatnie, bo dlaczego pracownicy zewnętrzni dostali 'klatki' zdecydowanie za małe na tą liczbę pracowników i nie mogą korzystać z szafek [które sami pozajmowali bez niczyjej zgody. Faktem jest, że nikt tego nie kontrolował, ale przyszedł nowy pan Łysy i wprowadza swoje nowości - tzn. on wymyśla, my z kożelanką szefową musimy je realizować - od kiedy bhp zajmuje się przydziałem szafek, ich numerowaniem, ewidencjonowaniem, oklejaniem?? Tym bardziej, że jest koleś, który zajmuje się wydawaniem czy to odzieży czy też innych materiałów, zaopatrzeniem itp.], a tam gdzieś oświetlenia nie ma a ludzie pracują i dlaczego na halę nie można wnieść koka-koli, bo ktoś sobie wymyślił, że jest zakaz koniec kropka i to moja oczywiście wina.
Tak na prawdę jestem ostatnią osobą, która ma tu cokolwiek do powiedzenia w takich sprawach [ja tylko kontynuuję tematy zaczęte przez kożelankę szefową a wymyślone przez pana mądrego Łysego]...

Złapałem 4 osoby bez kasków, okazało się, że jeden koleś [a raczej jego kolega] podał mi nieprawdziwe nazwisko, skutkiem czego wyszedłem z leksza na idiotę pisząc o upomnienie dla pracownika, który nie istnieje...
Ale jak jutro dorwę palanta, to zjebę taką dostanie, że nie będzie wiedział jak się nazywa... [i zamiast upomnienia dostanie od razu naganę].

Księżniczka [biurowa] wyszła na spacer między regały, bez kasku oczywiście, "Księżniczka! Nie chodź bez kasku bo będzie upomnienie!" 
"Ale ja TYLKO przechodzę..." i idzie sobie Księżniczka, mając mnie w dupie - nie pierwszy raz zwróciłem jej uwagę [upomnienie poskutkowało tym, że jej kierowniczka zamówiła kaski].

Najczęstsze wytłumaczenie dlaczego pracownik nie ma kasku: bo ja tylko przechodzę. Noż kurwa przechodzisz, to załóż kask, skoro nie chce ci się zrobić trzech kroków na drogę komunikacyjną.
Przez ostatnie tygodnie chodziłem, zwracałem każdemu z osobna uwagę i co? I gówno.

A najgorsze, że ja się gryzę i przejmuję [mam problemy ze snem, bo myślę i się nakręcam], podczas gdy ludzie mają to w dupie ;/

No ale, taka moja niewdzięczna praca...

No more mister nice guy...