czwartek, 16 lipca 2015

335

Wyciągnęliśmy wspólnie z Wiedźmą Be naszą kożelankę, Niewtajemniczoną na jogę.
Jedziemy w samochodzie, żarty, dokazywanie (zwłaszcza na linii Boski - Wiedźma Be). W pewnym momencie Niewtajemniczona mówi:
- To w sumie skoro tak dobrze się ze sobą dogadujecie, to dlaczego nie jesteście małżeństwem?
Wiedźma Be wypaliła niemal bez zastanowienia:
- Bo wtedy już byśmy się ze sobą nie dogadywali i nie byłoby tak zajebiście.

Uznaliśmy z Wiedźmą Be, że Niewtajemniczona raczej pozostanie niewtajemniczona, przy jej poglądach pewnie bym usłyszał, że moja orientacja to wina wszędobylskiego GMO...

sobota, 4 lipca 2015

334

Dzisiejszy wieczór pod znakiem odchamiania.

Koncert poezji śpiewanej. Nie kręci mnie taka muza (wiadomo, za ambitna dla mnie) ale muszę powiedzieć, że jak Jarosław Chojnacki śpiewał to ciary momentami miałem.
Wiersze w takim wydaniu chyba byłyby ciekawsze w szkole ;)

A potem jeszcze koncert Kasi Groniec, która wykonywała piosenki Agnieszki Osieckiej.
Początek prawie mnie uśpił, ale po 'wstępie' gdy zaczęła nawiązywać kontakt z publiką - skłamałbym, mówiąc, że mnie nie kupiła ;)
Ma głos dziewczyna i energię. I fajnego klawiszowca :P

Taki ładny księżyc sfotografowałem przedwczoraj:


piątek, 3 lipca 2015

333

Boski na urlop zasłużył? Zasłużył.
W środę wieczorem pakowanie walizki. W łazience spadła mi półeczka, stwierdziłem, że to znak, iż będą pewnie przygody w podróży.
Zapobiegawczo w czwartek wyjechałem po 5ej.
Trzeba było samochód do Wawy odstawić i stamtąd na Mazury do kuzynki.


Droga do Częstochowy super, na spokojnie, ruch przyzwoity bez długiego czekania na światłach. Kolejny postój 100km przed Warszafffką (tam gdzie mnie obrobili i mniej więcej tam, gdzie swego czasu kapcia złapałem). Świetnie, jak tak dalej pójdzie to będę miał 2h do pociągu.



40km przed Warszafffką korek, samochody stoją, ludzie wychodzą na zewnątrz i się opalają... (Tir zdaje się z dostawczakiem się zderzył, 1 ofiara śmiertelna, droga zablokowana).

Godzina stania w korku, myślę sobie - nie zdążę, już w głowie kombinuję przebukowanie biletu. Ale panowie kierowcy zaradni, zdemontowali barierkę na asfaltówkę poprowadzoną na przełaj (kończyła się też na barierce, podejrzewam, że kiedyś zrobią zjazd w tym miejscu), kilka metrów po polu i wjechało się na drogę...
Z godzinnym zapasem dotarłem do stolycy, wsiadłem w pociąg, zajechałem do Olsztyna.
No to godzinka do pociągu, wychodzę zapalić przed dworzec. Palę sobie, podchodzą panowie strażniki "Dzień dobry, palenie w miejscu niedozwolonym, mandacik 500 zł...".
Skończyło się, na 50 zł. Stałem bezczelnie koło słupa na którym był znak zakaz palenia (niestety od strony zewnętrznej dworca, więc wychodząc z budynku nie był widoczny ale spoko)...
Trochę pan ochroniarz się zdziwił, że nie stawiałem oporu, na co mu łaskawie wyjaśniłem, że jestem behapowcem i też daję mandaty jak złapię za rączkę, więc tu nie ma co dyskutować...
Tym sposobem zasiliłem Urząd Marszałkowski w Olsztynie kwotą 50 zł. Niech się cieszą urzędasy.

W pociągu IR znalazła się sierota większa ode mnie - laska wsiadła w zły pociąg. Skapła się dopiero po odjeździe... Ale uczciwie chciała kupić u konduktorki bilet do najbliższej stacji, konduktorka nie zdążyła go wystawić i puściła sierotkę.

Ja za to wyciągam bilet z plecaka, spoglądam przed siebie i widzę, że jakiś koleś się na mnie gapi. Ni brzydki, ni piękny... 
Dopiero po kilku sekundach zajarzyłem, że to moje odbicie...

Za to dzisiejszy dzień upłynął na łapaniu słońca. Niewiele go złapałem, bo krem z filtrem 50tka, ale to sama przyjemność być na zadupiu, gdzie psy dupami szczekają, z dala od ludzi i hałasu miejskiego...

A tu lismanore:


A tu taki sobie księżyc w pełni: