niedziela, 26 maja 2013

281

Coś ta urodzinowa depresja się mnie trzyma.
Najgorsze są noce.
Zdarza mi się obudzić w środku nocy z myślą, że kiedyś mnie nie będzie. I te uporczywe myśli, że mogę zasnąć i się nie obudzić więcej...
Na sercu prawie cały czas czuję jakby mi ktoś kamień położył...

Mam nadzieję, że 2 tygodnie w Londynie skutecznie mnie odstresuje i naprowadzi na właściwe tory...

czwartek, 23 maja 2013

280

Kiedyś napisałbym tak:
"Jestem młody i piękny, mam naście lat i całe życie przed sobą".

Jako, że latka lecą nieubłaganie, dzisiaj, oprócz tego, że jestem "I" piszę tak:
"Jestem Boski, zajebisty, mam 32 lata i grubo* ponad połowę życia przed sobą" ;)


*bo zamierzam jeszcze na emeryturze ten jebany zus oskubać :P

p.s. a szefowej tak dziś powiedziałem: to jeszcze 35 lat i emeryturka... chociaż pewnie znowu nam wiek emerytalny podniosą.

czwartek, 16 maja 2013

278

Nieszczęścia chodzą trójkami...

Dzisiaj pobudka o 4.15, jako, że na szkolenie na 5.30 musiałem jechać.
Wszystko ładnie pięknie, gdyby ze świerszczyka nie wyciekł cały olej. Szczęściem pod domem, więc nie musiałem kombinować z odstawieniem samochodu.
Na szkolenie nawet zdążyłem - mama mnie odwiozła Kangurem swego chłopa.

Przed południem pierdolnął nam piec w łazience - ciepłej wody brak, więc dzisiaj robię sobie dzień dziecka. Dobrze, że ciepło na dworze i nie trzeba ogrzewania włączać...

A wieczorem mamuśka wyłączyła telewizor z prądu i wysiadł prąd w całym mieszkaniu... narobiliśmy paniki w spółdzielni, żeby elektryka przysłali, bo korków nie wybiło i nie wiedzieliśmy co jest grane.
Na szczęście mój boski detektywistyczny umysł wpadł na pomysł, żeby włączyć wtyczkę z tv do kontaktu... no i prąd jest.
Będę musiał jutro w gniazdku pogrzebać, pewnie jakieś zwarcie się zrobiło czy cuś...

Z dobrych (?) wiadomości - MOB zapisał się na studia.
Niestety zaocznie, więc weekendy będzie miał zajęte. Teraz modlimy się, żeby zajęcia zgrały mu się z moimi weekendami cobyśmy mogli się spotkać od czasu do czasu.

Śnił mi się Wielebny. Pamiętam, że mnie pocałował, tak jakby na do widzenia. I oczywiście jakaś lampka mi się włączyła i tak się miotam, czy wysłać do niego smsa, żeby sprawdzić czy żyje, czy sobie odpuścić...

czwartek, 9 maja 2013

277

Skoro jesteśmy przy tematach majteczek...

MOB: mam pytanie: jaki rozmiar bokserek nosisz? m czy s?

Boski: :|

MOB: czo?

Boski: to aż tak małego mam?? :|

MOB: chodzi mi o twoje biodra i żyć a nie o małego

Boski: MAŁEGO?????? :| :| :| :| :| :| :|

MOB: ja pierdolę

Boski: czekaj czekaj jak ja ciebie przepierdolę to zobaczymy czy taki mały :P Ostatnio miałem Lki ale jeśli uważasz, że lepsza dla mnie byłaby Mka to możesz mi na urodziny kupić, nie zrobię ci awantury :P

MOB: no trochę dużawe mi się wydawały... szczerze mówiąc.

Boski: . . .


zabić to za mało...

środa, 8 maja 2013

276

Kożelanka szefowa przed wyjazdem nie zdążyła pozbierać prania.
No więc jako Boski pracownik postanowiłem ją wyręczyć.
Wszystko ładnie poskładałem, odłożyłem na bok, jeśli będzie chciała prasować to niech se prasuje.
Zastanowiły mnie jej majteczki (chyba każdego faceta by zastanowiły).
Nie, nie mam jakiegoś fetyszu, a już tym bardziej nie ciągnie mnie do przymierzania damskich ciuszków.
Zresztą, nawet gdybym chciał przymierzyć jej majteczki to byłby mały problem: jak je składałem to nie wiedziałem gdzie się nogi wkłada, tudzież czy to są majteczki czy też już o stringi zahaczało.

Jakoś męska bielizna jest mniej skomplikowana.


...i bardziej seksowna :P

wtorek, 7 maja 2013

275

Zwykle nie piszę o konkretnych przewoźnikach, bo wiadomo, jedni lepiej sobie radzą, inni gorzej z zapewnieniem atrakcji.
Ale jako, że łikend majowy był, postanowiłem napisać o specjalnej promocji INTERREGIO, która miała miejsce w niedzielę.
Otóż wsiadając do pociągu już widziałem, że są jedynie pojedyncze miejsca, udało mi się takowe zająć, dzięki czemu podróż odbyłem na siedząco.
Jednak dla osób wsiadających w Katowicach, INTERREGIO zasponsorowało specjalny przejazd: wsiadający na w/w stacji mogli odbyć podróż na korytarzu. Dla szczęściarzy znalazły się siedziska w korytarzu (których zauważyłem ostatnio nie ma w wagonach TLK).
Prawdziwą gratkę miały jednak osoby wsiadające na kolejnych stacjach: tu podróżni mieli zapewnione miejsca w lub obok kibelka.
Na dwóch stacjach, już przed samą Warszawą, podróżni przychodzili na dworzec w ramach pielgrzymki: mogli pocałować klamkę wagonu świętych przewozów regionalnych, gdyż dla nich miejsca już nie było.
Szczególnie rozbroiła mnie pielgrzymka osób z rowerami. Nie wiem ile ich było, ale chyba się przeliczyli, że w ostatni dzień długiego łikendu, kiedy to Warszafffka wraca do pracy znajdą miejsca w pociągu, w którym nie ma miejscówek.

Jako zupełny gratis, wszyscy podróżni otrzymali prawie 25 minutowe spóźnienie już na docelowej stacji.

Dla mnie z kolei Warszafffka przygotowała specjalny upominek w postaci remontowanych torów tramwajowych wskutek czego z Centralnego na Aleję Krakowską nie mogłem dostać się bezpośrednio tramwajem.
Ale Boski jak to Boski, sprawdził wcześniej autobus, przystanek, na którym miał wysiąść (skąd miał tramwajkę co jakieś 10 minut). Niestety opóźnienie pociągu spowodowało, że na autobus się nie wyrobił.
Boski mimo wszystko nie zniechęcił się, poczekał 10 minut na przyjazd kolejnego (który zdaje się też był opóźniony). 
W ramach rekompensaty kierowca autobusu postanowił puszczać nazwy przystanków z wyprzedzeniem jednego - więc słysząc "Plac Narutowicza" wysiadł. Okazało się, że Plac Narutowicza to następny...
Tramwajka pojechała po zdaje się 20 minutach (bo z tego tylko 1 tramwaj na Aleje jechał a z Narutowicza bodajże 3 linie).
I tak zamiast o 18.30 być na miejscu, Boski dotarł godzinę później.

Za to sąsiedzi grilowali, a Sąsiadka to specjalnie dla mnie trzymała kaszankę z grilla.

Pysznie skończył się dzień.