wtorek, 7 maja 2013

275

Zwykle nie piszę o konkretnych przewoźnikach, bo wiadomo, jedni lepiej sobie radzą, inni gorzej z zapewnieniem atrakcji.
Ale jako, że łikend majowy był, postanowiłem napisać o specjalnej promocji INTERREGIO, która miała miejsce w niedzielę.
Otóż wsiadając do pociągu już widziałem, że są jedynie pojedyncze miejsca, udało mi się takowe zająć, dzięki czemu podróż odbyłem na siedząco.
Jednak dla osób wsiadających w Katowicach, INTERREGIO zasponsorowało specjalny przejazd: wsiadający na w/w stacji mogli odbyć podróż na korytarzu. Dla szczęściarzy znalazły się siedziska w korytarzu (których zauważyłem ostatnio nie ma w wagonach TLK).
Prawdziwą gratkę miały jednak osoby wsiadające na kolejnych stacjach: tu podróżni mieli zapewnione miejsca w lub obok kibelka.
Na dwóch stacjach, już przed samą Warszawą, podróżni przychodzili na dworzec w ramach pielgrzymki: mogli pocałować klamkę wagonu świętych przewozów regionalnych, gdyż dla nich miejsca już nie było.
Szczególnie rozbroiła mnie pielgrzymka osób z rowerami. Nie wiem ile ich było, ale chyba się przeliczyli, że w ostatni dzień długiego łikendu, kiedy to Warszafffka wraca do pracy znajdą miejsca w pociągu, w którym nie ma miejscówek.

Jako zupełny gratis, wszyscy podróżni otrzymali prawie 25 minutowe spóźnienie już na docelowej stacji.

Dla mnie z kolei Warszafffka przygotowała specjalny upominek w postaci remontowanych torów tramwajowych wskutek czego z Centralnego na Aleję Krakowską nie mogłem dostać się bezpośrednio tramwajem.
Ale Boski jak to Boski, sprawdził wcześniej autobus, przystanek, na którym miał wysiąść (skąd miał tramwajkę co jakieś 10 minut). Niestety opóźnienie pociągu spowodowało, że na autobus się nie wyrobił.
Boski mimo wszystko nie zniechęcił się, poczekał 10 minut na przyjazd kolejnego (który zdaje się też był opóźniony). 
W ramach rekompensaty kierowca autobusu postanowił puszczać nazwy przystanków z wyprzedzeniem jednego - więc słysząc "Plac Narutowicza" wysiadł. Okazało się, że Plac Narutowicza to następny...
Tramwajka pojechała po zdaje się 20 minutach (bo z tego tylko 1 tramwaj na Aleje jechał a z Narutowicza bodajże 3 linie).
I tak zamiast o 18.30 być na miejscu, Boski dotarł godzinę później.

Za to sąsiedzi grilowali, a Sąsiadka to specjalnie dla mnie trzymała kaszankę z grilla.

Pysznie skończył się dzień.

1 komentarz: