czwartek, 16 maja 2013

278

Nieszczęścia chodzą trójkami...

Dzisiaj pobudka o 4.15, jako, że na szkolenie na 5.30 musiałem jechać.
Wszystko ładnie pięknie, gdyby ze świerszczyka nie wyciekł cały olej. Szczęściem pod domem, więc nie musiałem kombinować z odstawieniem samochodu.
Na szkolenie nawet zdążyłem - mama mnie odwiozła Kangurem swego chłopa.

Przed południem pierdolnął nam piec w łazience - ciepłej wody brak, więc dzisiaj robię sobie dzień dziecka. Dobrze, że ciepło na dworze i nie trzeba ogrzewania włączać...

A wieczorem mamuśka wyłączyła telewizor z prądu i wysiadł prąd w całym mieszkaniu... narobiliśmy paniki w spółdzielni, żeby elektryka przysłali, bo korków nie wybiło i nie wiedzieliśmy co jest grane.
Na szczęście mój boski detektywistyczny umysł wpadł na pomysł, żeby włączyć wtyczkę z tv do kontaktu... no i prąd jest.
Będę musiał jutro w gniazdku pogrzebać, pewnie jakieś zwarcie się zrobiło czy cuś...

Z dobrych (?) wiadomości - MOB zapisał się na studia.
Niestety zaocznie, więc weekendy będzie miał zajęte. Teraz modlimy się, żeby zajęcia zgrały mu się z moimi weekendami cobyśmy mogli się spotkać od czasu do czasu.

Śnił mi się Wielebny. Pamiętam, że mnie pocałował, tak jakby na do widzenia. I oczywiście jakaś lampka mi się włączyła i tak się miotam, czy wysłać do niego smsa, żeby sprawdzić czy żyje, czy sobie odpuścić...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz