poniedziałek, 28 stycznia 2013

259

Pierwszy dzień tygodnia w Warszafffce powitał mnie nadmiarem tematów do załatwienia.
No ale 10 godzin i najważniejsze zrobione. Tylko ciągle czekam aż coś wyskoczy i wszystko się pierdolnie bo tutaj można się wszystkiego spodziewać.

W czwartek czeka mnie nasiadówka do 19, bo cały dzień szkolenia z pierwszej pomocy i ktoś musi tego pilnować.

Pocieszam się, że w środę kuzynka z moją chrześnicą przyjeżdża więc czas szybciej zleci.


Poza tym czas leci strasznie szybko. Nic się specjalnego nie dzieje o czym można by tu pisać. Głębszych przemyśleń brak, ale jak to moja mama mówi: "Faceci są bezmózgowcami i nie myślą" więc nic dziwnego ;)

A co do modnego ostatnio tematu związków partnerskich, to skwituję to tak, jak MOBowi powiedziałem: "Przynajmniej na wesele nie musimy odkładać" :)
Wystąpienie pani niezamężnej i bezdzietnej z pewnej partii było żenuła, ale to  [raczej] każdy wie :)

3 komentarze:

  1. Im więcej pracy tym lepiej dla mnie :) Nie myślę o głupotach, mobilizuję się i jest mi dobrze. Ale oczywiście nie zazdroszczę załatwiania i latania przez cały dzień. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. no ale prezentów tez nie dostaniecie ;-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Wolę szybkie tempo pracy, czas umyka nie wiadomo kiedy, a gdy zastój jest to człowiek tak siedzi i czeka, kiedy koniec, a czas oczywiście na złość, dłuży się niemiłosiernie.

    wesele to nie lada wydatek. Jedno zmartwienie z głowy, hehehe:))

    OdpowiedzUsuń