Pokazywanie postów oznaczonych etykietą samotność. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą samotność. Pokaż wszystkie posty

sobota, 24 października 2020

388

 Wielebny (tak, ciągle żyje, chociaż przyznał się, że ostatnio psychicznie z nim kiepsko) wysłał mi zdjęcie: telewizor a przed nim kot (brytyjczyk) siedzący i gapiący się w ekran z podpisem "Tak wygląda oglądanie tv gdy ma się kota".


Odesłałem mu foto laptopa, z iqosem przed monitorem i podpisem "Tak wygląda oglądanie gdy jesteś samotny".


Polecam "Gambit Królowej" na Netflix 

piątek, 8 listopada 2019

386

Nie mam problemu z pokazaniem swojej twarzy na profilach randkowych.
Gdzieś tam, dawno temu, pisałem, jak mnie irytują ci wszyscy 'dyskretni', nie będę znowu o tym pisać.

Jest jeden portal, na którym nie mam twarzy (przynajmniej nie dla wszystkich).
Ludzie lajkują mojego fiuta, moją dupę i całą resztę.

Ale tam gdzie mam widoczną twarz, gdzie szukam kogoś 'żeby był' cisza.

Ostatnio wyrwałem stomatologa na pokemony. Zaprosiłem na drugi dzień na kawę. Ot delikatnie mnie podrywał, co mi tam, milutki był, skorzystałem. Może nieco w akcie desperacji, bo brodaty, lekko miśkowaty to nie mój typ.
Szkoda tylko, że chodziło mu o moją dupę. 

Jakoś tak dziwna jest myśl, że moja dupa ma większe powodzenie od mojej mordy i intelektu.

piątek, 18 października 2019

385

Stało się. Przyszedł czas na zmiany. Rzadko się na nie decyduję ale jak już to lecę hardkorowo.

Etap Warszawy za mną. Po roku ciśnięcia kożelanki szefowej, przekonała Prezesa, żeby kogoś zatrudnił na stałe. Jak tylko zadzwoniła powiedzieć, że jest zgoda złożyłem wypowiedzenie.

4 października opuściłem Warszawę.

- Ale tak za 6 m-cy to odpoczniesz już? - pyta szefowa
- Chyba cię pogięło. Rok to minimum.

Z Wawy do domu już nie wróciłem. Tzn wróciłem, ale do nowego. Wyprowadziłem się od mamusi.
Mała awantura była (głównie chodzi o fakt, że płacę za wynajem obcemu i w ogóle to po co, tak ci źle tutaj?), ale jakoś się pogodziła. 
Pralki nie mam, więc i tak jeżdżę, żeby miała co robić... 
I przy okazji zabrać słoiki ;)

Poza tym czuję się zajebiście. Dopiero zdałem sobie sprawę, jak mnie te wyjazdy do Wawy obciążały psychicznie.

Trochę szkoda, że z paroma osobami nie będę miał się okazji już spotkać tak często jakbym chciał. Ale ogólnie to mi nie szkoda. Więcej złych wspomnień, więcej rozczarowań. Trzeba iść na przód.

A za rok? Kto wie, co będzie za rok...

Tylko kotka do szczęścia brak ;)

środa, 1 maja 2019

384

Nie lubię tych chwil

gdy dopada mnie poczucie beznadziei i osamotnienia

i nie wiem co z tym zrobić.


Ustaw jakiś status na fejsbuku a zleci się stado ciekawskich sępów, którzy na co dzień mają wyjebane.
A ten jeden i tak się nie zapyta...

sobota, 17 lutego 2018

376

Musiał się ode mnie wyprowadzić.
Miałem dość.


Tak blisko był a jednak nieosiągalny. W pewnym momencie doszedłem do wniosku, że to co czuję nie ma już znaczenia. Dla mnie. Dla niego tym bardziej. 
Dla niego jestem tylko kumplem. Ja widzę siebie jako frajer, który go utrzymywał i nic z tego nie miał. Nawet szczerości, tylko kłamstwa, które i tak wychodziły szybko na jaw.

Tak bardzo się zaangażowałem (uczuciowo nawet za bardzo), przewróciłem swoje życie do góry nogami, żeby mu pomóc się ogarnąć, naprostować swoje życie.

Nie skorzystał z wyciągniętej pomocnej dłoni.

Teraz tak tu pusto. Dawno nie czułem się tak samotny w tym wielkim mieście.


Ale chyba lepsze to, niż patrzeć jak wybiega z domu na fun, fun, fun, wiedząc, że nigdy nie przyjmie mojego serca...

środa, 24 maja 2017

372

No to stuknęła druga 18tka.
Szkoda tylko, że nie widzę powodów do świętowania.
I nawet dobrze się złożyło, że wczoraj miałem już zaplanowany wyjazd do Warszawy, przynajmniej imprezy w domu nie musiałem robić.

Na fejsie wysyp życzeń. Trochę mnie to szokło, bo byłem przekonany, że tak jak w zeszłym roku, tak urodziny mam ukryte.
Ale jak wiadomo, fejsbuk wie lepiej, jakie ustawienia prywatności zastosować.

Co do życzeń na fejsie - uważam, że są osoby, które powinny odrobinę się wysilić i zadzwonić lub wysłać esa z życzeniami. Przynajmniej ja tak robię.

Czas przestać.

niedziela, 26 lutego 2017

371

Człowiek już myśli, że poznał kogoś na realne spotkanie, z poczuciem humoru, akceptowalnym wyglądem, zainteresowaniami obszernymi (bo czuje się samotny, stąd taki wachlarz zajęć)... a potem dowiaduje się, że koleś lubi seks na chemii przez całą noc i czar pryska.

Coś nie tak ze mną jest, zawsze to powtarzam, nie znam kolesia a czuję się taki rozczarowany...

Warszafffka. Tu chyba wszyscy ćpają i ruchają. Miasto, w którym jest mnóstwo ludzi. Zabijających samotność używkami i przelotnymi romansami...

Niestety wszystkie znaki wskazują, że już niedługo, będę jeszcze częstszym bywalcem.
Może jakimś cudem braknie mi rozumu i się dostosuję.

A może lepiej niech jest jak jest?

środa, 26 października 2016

368

Leżę w szpitalnym łóżku. Obok mnie koleś max 30 letni z ostrym zapaleniem trzustki, obok niego starszy jegomość chyba po operacji, bo tylko leży, wstawać nie może.
I jest to smutne i przerażające, taka bezradność. Ale gorsza wydaje mi się samotność, zdanie na łaskę (i niełaskę) obcych ludzi.

Ot taka smutna wizja przyszłości...

niedziela, 3 lipca 2016

363

Druga nocka w nowym mieszkaniu nawet przespana.
Generalnie odczucie mam takie, że każdy jest tu sam sobie. Siedzi w pokoju, wychodzi jedynie zrobić coś do jedzenia, ewentualnie do kibla/łazienki.

Wieczorem wrócił współlokator z naprzeciwka. Sympatyczny i komunikatywny. Nawet potwierdził moje odczucia, co jemu samemu nie koniecznie pasuje. Odpowiedziałem, że moje drzwi są zawsze otwarte ;) chyba, że przeciąg je zatrzaśnie
Jego dziewczyna jest z Katowic, więc dodatkowa nić porozumienia.

Poza tym wychodzi na to, że mieszkam w akademiku. Sami studenci, biegający albo na uczelnię albo do pracy póki nie zaczną na mnie ojciec wołać, póty jest ok.

Okolica jest kapitalna. Spacerkowe 5 minut do parku, który tak mi się podoba, że wczoraj byłem 2 razy. Po południu - z kindlem w plecaku i wieczorem - z telefonem. Miałem potrzebę pogadania z kimś...



Dzisiaj wybrałem się na prawie 1,5 godzinny spacer. Park jest bardzo duży. Nie wiem dlaczego, ale dobrze się tam czuję.
Tylko momentami, spacerując alejkami, spoglądając na okolicę, jakoś mi się tak smutno na duszy robiło...




środa, 22 kwietnia 2015

326

Gdzieś mi uleciało, że bloga przecież mam, że wypadałoby COŚ czasami napisać.
W sumie, to nie ma specjalnie co. Zrzędzić nie będę. 
Bo na razie humor w miarę ok, zielono za oknem się robi, to i nastrój w miarę pozytywny.
Tylko wieczorami, gdy człowiek popadnie w zadumę, albo nagle 'obudzi się' po kolejnej godzinie grania w Diablo 3...

A teraz coś śmiesznego. Tzn. boskiego. Bo Boski przekroczył (który to już raz?) swoją Boskość zawodową.
W ubiegły poniedziałek pojechał do Warszaffffki*, około 11 wparował na firmę, poszedł zrobić przegląd wskutek czego jakieś 18 osób (cały dział) dostało nagany (za palenie papierosów pośród farb, lakierów, rozpuszczalników. I nie ważne, że nie wszyscy są palaczami /pewnie odwołania polecą/. Jakim debilem i bezmózgowcem trzeba być, żeby w takim miejscu palić papierosy??)
Przeglądy były codzienne.
W ten poniedziałek już kożelanka szefowa robiła przegląd, znalazła 1 niezgodność i poczuła się jak debil...kolega kierownik powiedział do niej, że trzeba koniecznie Boskiego sprowadzić, to zaraz będzie całe stado niezgodności... Nie wiem czy to miał być komplement czy złośliwość...

Odkryłem przez przypadek i zasłuchuję się:




*Boski pojechał samochodem - trzeba było naprawić włącznik świateł włączany na wykałaczkę i zacinające się wycieraczki**. W drodze powrotnej widziałem, jak ciężarówka przede mną straciła oponę (która ostatecznie wylądowała kilka metrów przed maską mojego samochodu, całe szczęście, że jechałem 50 km/h widząc, co się święci). To było nie tyle przerażające co FASCYNUJĄCE zjawisko.

**Bo Boski dorobił się 'nowego' samochodu. Oczywiście był z bublem (światła i wycieraczki). Mazdunia 4 miesiące spędziła na warsztacie, jak już dostali ostatnią część - poszła jakaś uszczelka, woda dostała się do środka i zaczęła się hodowla penicylinki. Teraz jeżdżę najbrzydszym samochodem świata - Sardynką (Opel Agila).

sobota, 15 listopada 2014

325

Szefowa zrobiła wczoraj nalot z Warszaffffki.
Dzień wcześniej kazała mi się przygotować na spotkanie z kierownikami na jednej firmie... no i krótką prezentację miałem zrobić...Czwartkowe popołudnie więc przy kompie, trochę się wkurzałem, że tak nagle, no ale w sumie miesiąc temu o tej prezentacji mi pisała... Gdyby mi od razu wyznaczyła termin do kiedy mam zrobić, to by miała już dawno załatwione...
O dziwo spotkanie poszło całkiem zgrabnie. Chyba nie ma ze mną tak źle, gdzieś tą wiedzę łapię po drodze, chociaż sam nie wiem kiedy, bo specjalnie siedzieć i czytać to mi się nie chce...
Stwierdziłem, że kożelankaszefowa to chora musi być, bo jak mnie już do domu odstawiła po całym dniu jeżdżenia to nie opierdoliła za nic... Wręcz przeciwnie, widzi wszystko w różowych kolorach i podobno 'będzie coraz lepiej'.

Strzała ma silnik do remontu, może pod koniec listopada będę mógł wrócić nią z Warszaffffki. Oby tylko śnieg nie spadł i mrozy nie chwyciły ;/ i pewnie się okaże, że wykrakałem.

Prywatnie jest szaro.
Błądzę gdzieś myślami. Potrafię odpalić Spotify i gapić się w ekran monitora błądząc gdzieś myślami...

Przed długim weekendem dałem anons na jednym z portali. Odpisało 5 osób, dwie od razu odrzuciłem, jedna najwyraźniej nie potrafiła czytać ze zrozumieniem, więc też po paru mejlach spławiłem, kolejny zadawał pytania ale sam na zadane nie odpowiadał, najwyraźniej jakiś ociężały umysłowo był.
A piąty z kolei proszę państwa to koleś, z którym swego czasu pisałem na innym portalu, z mojej mieściny i który wystawił mnie do wiatru nie przychodząc w umówione miejsce. Tym razem na pytanie 'To kiedy się widzimy' napisałem 'Podaj miejsce i czas w którym ci pasuje'.
No i cisza.

Jak to jest, że  człowiek ma ochotę kogoś poznać, wyjść na kawę a tu nie ma z kim? Czasami gdy widzę profile sparowanych osób czuję lekką zazdrość i zastanawiam się jak oni się poznali? 
A może to ja akurat dziwnie trafiam?

Za to przez ostatnie 3 tygodnie spotykałem się z dentystą. I jeszcze ze 4 wizyty mnie czekają, bo po 4ech latach mam 7 zębów do leczenia. Portfel nie koniecznie jest szczęśliwy z tego powodu, ale jakoś na zęby nie szkoda mi wydać te pieniądze. Mam przynajmniej nadzieję, że będę co roku chodzić na kontrole, to nie będzie tak źle.

Ostatnio dość często myślę o Wielebnym. Jakiś czas temu córka sąsiadki zmarła na raka mózgu, od kumpeli znajomej mama też na raka mózgu... masakra jakaś.
Trzeba będzie w końcu wymienić panel dotykowy w starej avilii i odzyskać kontakty...