środa, 18 października 2017

374

Ostatni tydzień w Wawie był dla mnie bardzo emocjonalny.


Pozwoliłem sobie na odrobinę uczuć...

...i dostałem (znowu) po ryju.

Właściwie, na własne życzenie...
...krwawię.

sobota, 22 lipca 2017

373

Zmiany, nawet dużo zmian. 
Szefowa zaciążona, termin na październik. Póki co pracuje, ale większość obowiązków już przejmuję.
Koleżanka z własną działalnością też zaciążona, termin na grudzień.
"Boski, ale co Ty się martwisz, przecież to jej problem co zrobi ze swoimi firmami" - jako rzekła szefowa.
I taki to problem, że ja je przejmuję.

Więc szykuje się jazda na 3ech etatach. Byłoby spoko gdyby nie Warszawa. Tydzień w stolicy, tydzień w domu i wiecznie na walizkach. Niby powinienem się przyzwyczaić ale coraz bardziej mnie to irytuje.

Wyprowadziłem się z 'akademika'.
Jeden przystanek dalej, jest nas 3ech (a było 6 cioro na poprzednim) i kundelek. Milutki, cieszy się za każdym razem gdy z pracy wracam...
Solaris w moim wieku ("Ja lubię swoją opaleniznę i lubię się opalać") i z mojej branży, więc przynajmniej swobodnie można rozmawiać. 
Drugi mieszkaniec to jego emerytowany krewny. 
Alkoholik. 
Zorientowałem się już przy drugim pobycie, że coś z nim nie tak.
Póki dupy nie zawraca i burd nie robi nie przeszkadza mi.
Siedzi w swoim pokoju, ogląda tv (na szczęście nie tą reżimową), chleje piwo i gnije od środka.
Straszna egzystencja.

A z tych bardziej pozytywnych wieści - zawsze, gdy chodziłem do Parku Szczęśliwickiego z zazdrością patrzyłem na tych wszystkich rolkujących ludzi.
Już w zeszłym roku planowałem rolki, ale po obejrzeniu filmów na YT dla początkujących stwierdziłem, że się zabiję i kupiłem rower.
Ale nie zrezygnowałem z rolek i powiedziałem, że przynajmniej spróbuję.
No i po 2-óch miesiącach umawiania się z koleżanką z pracy poszliśmy z rolkami jej męża i jej córami, żeby 'pośmiać się z wujka'.
Spodobało mi się, zaraz zamówiłem rolki dla siebie.
Jeżdżę na poziomie profesjonalnego amatora poziom minus jeden, czyli staram się nie zabić i nie zabić innych. Ale jeżdżę, upadam, wstaję.
Dzisiaj glebę zaliczyłem, boli mnie lewa ręka, chyba stłukłem lub nadwyrężyłem (nie puchnie więc raczej nic poważniejszego).
I tak jutro pójdę. Z rana, bo mało ludzi i można spokojnie po placu pojeździć.
Największą satysfakcję mam, że miałem jakiś cel, który osiągnąłem, coś założyłem i to zrobiłem.

Teraz trzeba znaleźć inny cel. Tylko jaki?

(wypełnić serce)

środa, 24 maja 2017

372

No to stuknęła druga 18tka.
Szkoda tylko, że nie widzę powodów do świętowania.
I nawet dobrze się złożyło, że wczoraj miałem już zaplanowany wyjazd do Warszawy, przynajmniej imprezy w domu nie musiałem robić.

Na fejsie wysyp życzeń. Trochę mnie to szokło, bo byłem przekonany, że tak jak w zeszłym roku, tak urodziny mam ukryte.
Ale jak wiadomo, fejsbuk wie lepiej, jakie ustawienia prywatności zastosować.

Co do życzeń na fejsie - uważam, że są osoby, które powinny odrobinę się wysilić i zadzwonić lub wysłać esa z życzeniami. Przynajmniej ja tak robię.

Czas przestać.

niedziela, 26 lutego 2017

371

Człowiek już myśli, że poznał kogoś na realne spotkanie, z poczuciem humoru, akceptowalnym wyglądem, zainteresowaniami obszernymi (bo czuje się samotny, stąd taki wachlarz zajęć)... a potem dowiaduje się, że koleś lubi seks na chemii przez całą noc i czar pryska.

Coś nie tak ze mną jest, zawsze to powtarzam, nie znam kolesia a czuję się taki rozczarowany...

Warszafffka. Tu chyba wszyscy ćpają i ruchają. Miasto, w którym jest mnóstwo ludzi. Zabijających samotność używkami i przelotnymi romansami...

Niestety wszystkie znaki wskazują, że już niedługo, będę jeszcze częstszym bywalcem.
Może jakimś cudem braknie mi rozumu i się dostosuję.

A może lepiej niech jest jak jest?