niedziela, 21 października 2012

245

Wsi spokojna, wsi wesoła... czy jakoś tak.
3 dniowy nagły wypad do Warszaffffki minął jak z bicza strzelił.
Coby podkreślić jaka to wieś i jakie tu wieśniaki, to we wtorek przyjechali panowie, odcięli nam w domu prąd i se pojechali, bo właściciel [a to wieśniak!] nie zapłacił rachunku sprzed iluś tam miesięcy, zanim to jeszcze się wprowadziła moja kożelanka szefowa i jej sąsiedzi.

Dzisiaj znowu na wieś zajechałem, bo teraz wypada 'mój' tydzień wsiowaty.
 Czekając na pociąg poszedłem kupić sobie miętosy miętowe i jeden skurczybyk dziwnym trafem wyskoczył z opakowania i się rozwalił na części. Oho! - myślę sobie - wróżba mentolowa sugeruje, że coś pójdzie nie po mojej myśli.

No i faktycznie:
Sąsiedzi, co prawda nie rodowici Warszaffffianie, ale też wieśniaki [przesiąknęli chyba wsią mieszkając tu tyle czasu] wypięli się na mnie i jedni pojechali do Poznania po nowy samochód a drudzy poszli w gości jak mnie poinformowała sąsiadka i jej mąż nie da rady mnie odebrać ze stacji.

No to myślę sobie, wydam pewnie stówkę na taksówkę, chyba, że stopa złapię.
Ale siedząc w pociągu tak sobie pomyślałem, że przecież mogę w Centralnej wysiąść, znaleźć tramwaj do Aleji Krakowskiej i busem do domu pojechać.
I wiecie co? Boski tak też uczynił. Nawet nie czuł przerażenia, że komunikacja miejska, w obcym mieście [tfu! wsi!] i znając szczęście wsiądzie do tramwajki w drugą stronę.
Otóż nie. Boski swoim umysłem nawet poprawnie na azymut zlokalizował przystanek tramwajowy, wyszedł właściwym wyjściem ze stacji, wsiadł do tramwajki, wysiadł tam gdzie zamierzał i miał jeszcze fuksa, bo bus spóźnił się 5 minut, dzięki czemu nie musiał godzinę na następny czekać.
Najbardziej zaskoczył mnie ten brak stresa, który odczuwałem nawet jak u siebie miałem w autobus wsiąść. Chyba wraca moja pewność siebie zatracona u Pana i Władcy niech go chuj strzeli.

Więc Warszaffffka zwiedzona. Myślę sobie, teraz sąsiedzi mogą mnie w de pocałować, już wiem jak dojechać i się nie prosić. I coś w tym jest, bo sąsiadka, ta która w gości poszła z mężem, wyskoczyła dziś z tekstem, że czemu zawsze tak nie przyjeżdżam tylko 'dupę zawracam'.
'Bo tak mi jest wygodniej'.
Mąż przynajmniej stanął na wysokości zadania i powiedział, że przecież jak ma czas to nie problem podjechać.
Swoją drogą w gości to poszli do sąsiadów na przeciwko. Więc faktycznie urwać się na 10 minut to byłby wielki problem...

A ja już im nawet nie zawracam głowy pytaniami czy do sklepu jadą, żeby się zabrać.... więc spoko te 10 zł odżałuję na bilety przynajmniej nie będę musiał się o nic już ich prosić.

Przynajmniej do następnego alertu.

poniedziałek, 15 października 2012

244

Mam ZWP - Zespół Wkurwa Pospolitego.
HaeRka wysłała mejla, że pracownik przechodzi do drugiej firmy i potrzebuje szkolenie.
No to myślę sobie, pójdę jej na rękę - wypisałem, kartę, zaznaczyłem gdzie ma kto podpisać i zanoszę. Wręczam i mówię, że ma ważne jeszcze okresowe, więc tylko żeby podpisał on i kierownik.
A ta za przeproszeniem kretynka bierze ten świstek, patrzy swoimi wyłupiastymi oczami, potem na mnie spogląda jak na UFO, oddaje mi kartkę i mówi: "Ale ten pracownik do mnie nie przyjdzie...".

Zatkało mnie. Najwyraźniej to JA mam biegać za pracownikiem, żeby mi złożył podpis.
Pomijam, że zmiana była z poczatkiem miesiąca [a jest połowa]. I pomijam tez fakt, że DZISIAJ było szkolenie, które ustawiała kolejna HaeRka, do której to właśnie należy.

Ja przepraszam ale ona jakaś niedojebana jest? [w sumie to chyba tak, nawet gdybym był hetero to bym jej nie chciał]. Siedzą w jednym pokoju, to mogła zapytać przecież kiedy jest najbliższy termin.

W ogóle to jakiegoś mam wkurwa w tej Warszaffffce, nie wiem dlaczego.
Wszyscy mnie wkurwiają a najbardziej to mnie wkurwia, że nie mam tutaj samochodu i muszę zapierdalać 30 minut z przystanku do roboty i odwrotnie.

Warszaffffiacy twierdzą, że na Śląsku jest wieś. Ale na naszej wsi przynajmniej autobusy jeżdżą do centrum strefy, na której są firmy [tutaj też jeżdżą w liczbie 2, ale omijają jedną z chyba głównych pętli autobusowych przy Okęciu].

Normalnie co za wieś!

poniedziałek, 8 października 2012

243

Jakoś tak się zdarza, że ostatnio co łikend jeżdżę do MOBa.
Odkąd nie muszę się bujać komunikacją miejską jakoś łatwiej mi się zebrać i pojechać. Bo wpakować torbę i jeszcze zabrać laptopa coby 'popracować' to nie problem a i dźwigać nie trzeba.

I wszystko byłoby spoko, gdyby nie uboczne skutki antydepresantów, które bierze.
Pal sześć jego libido [czy też jego brak], martwić mnie zaczyna, że coraz wcześniej chodzi spać, coraz wcześniej wstaje, w ciągu dnia też by chętnie spał.

A poza tym Królowa poznała MOBa, MOB poznał Królową.
I oboje przeżyli ;)

czwartek, 4 października 2012

242

Codziennie sobie powtarzam, że pójdę wcześniej do łóżka. Wychodzi jak zawsze, potem z rana niewyspany jestem.

Dzisiaj wróciłem do domu przed 19. Mieliśmy audyt na jednej firmie no i się tak ciągnęło.
Szczęściem dla mnie ja nie siedziałem na nim, tylko kożelanka szefowa, nawet chciała mnie wcześniej wypuścić ale dotarło do niej, że nie miałaby jak wrócić do domu, bo byliśmy moim świerszczem ;)
Ale się zrehabilitowała i powiedziała, że jutro do 10 będziemy a potem mam do domu jechać.
No i Warszafffka w ten łikend odpada co mi wcale nie przeszkadza ;)

W niedzielę może się z Królową spotkam. W końcu! Bo się celebrytka z niej robi i niedługo to nawet pocałuj mnie w dupę nie powie :P