wtorek, 28 kwietnia 2015

327

Z cyklu: (nie)Boskie dylematy...

Boski kupił sobie nowe koszule (sztuk 3 bo była promocja oczywiście 3 różne a nie 3 takie same). Jak tylko odebrał od kuriera rozpakował, co by rodzicielce pochwalić się jaki zajebisty ma gust.
Ubrał pierwszą, wchodzi do pokoju a rodzicielka wypala: "Ale ty masz śmietnik!" i jeszcze nadaje, że na dietę, że to przez zżeranie słodkiego (tu ma racje, spożycie słodkiego u mnie jest wysokie, najwyraźniej smutki zażeram) itepe.
Dopiero na koniec wywodu rzekła: "No ale koszula bardzo fajna!".

Zapomniała tylko dodać, że chłopak w koszuli boski...
 

środa, 22 kwietnia 2015

326

Gdzieś mi uleciało, że bloga przecież mam, że wypadałoby COŚ czasami napisać.
W sumie, to nie ma specjalnie co. Zrzędzić nie będę. 
Bo na razie humor w miarę ok, zielono za oknem się robi, to i nastrój w miarę pozytywny.
Tylko wieczorami, gdy człowiek popadnie w zadumę, albo nagle 'obudzi się' po kolejnej godzinie grania w Diablo 3...

A teraz coś śmiesznego. Tzn. boskiego. Bo Boski przekroczył (który to już raz?) swoją Boskość zawodową.
W ubiegły poniedziałek pojechał do Warszaffffki*, około 11 wparował na firmę, poszedł zrobić przegląd wskutek czego jakieś 18 osób (cały dział) dostało nagany (za palenie papierosów pośród farb, lakierów, rozpuszczalników. I nie ważne, że nie wszyscy są palaczami /pewnie odwołania polecą/. Jakim debilem i bezmózgowcem trzeba być, żeby w takim miejscu palić papierosy??)
Przeglądy były codzienne.
W ten poniedziałek już kożelanka szefowa robiła przegląd, znalazła 1 niezgodność i poczuła się jak debil...kolega kierownik powiedział do niej, że trzeba koniecznie Boskiego sprowadzić, to zaraz będzie całe stado niezgodności... Nie wiem czy to miał być komplement czy złośliwość...

Odkryłem przez przypadek i zasłuchuję się:




*Boski pojechał samochodem - trzeba było naprawić włącznik świateł włączany na wykałaczkę i zacinające się wycieraczki**. W drodze powrotnej widziałem, jak ciężarówka przede mną straciła oponę (która ostatecznie wylądowała kilka metrów przed maską mojego samochodu, całe szczęście, że jechałem 50 km/h widząc, co się święci). To było nie tyle przerażające co FASCYNUJĄCE zjawisko.

**Bo Boski dorobił się 'nowego' samochodu. Oczywiście był z bublem (światła i wycieraczki). Mazdunia 4 miesiące spędziła na warsztacie, jak już dostali ostatnią część - poszła jakaś uszczelka, woda dostała się do środka i zaczęła się hodowla penicylinki. Teraz jeżdżę najbrzydszym samochodem świata - Sardynką (Opel Agila).