niedziela, 2 grudnia 2012

249

Boski we wtorek odebrał swojego świerszczyka. A może to była środa?
To nie istotne.
Na pytanie, dlaczego świerszczyk się spaprał, mechanik nie potrafił mi udzielić jednoznacznej odpowiedzi.
Za to pokazał mi kolektor ssący. No pięknie go zmasakrowało. Powiedział, że miałem szczęście, że mi się samochód nie zapalił i życzył powodzenia...
Wracając Boski postanowił jechać DTŚką. Niestety gdzieś się zamotałem i trafiłem na A4, której nie cierpię.
Zawału prawie dostałem, gdy na skrzyżowaniu mi zgasł i usłyszałem charakterystyczne "PYK" [na szczęście nie "BUUUUUUUUUUUUUM"].
Ale posrany byłem totalnie, gdy na A4 słuchając GPSa nagle stwierdziłem, że dziwnym trafem jestem na drodze w kierunku Wrocławia, a wykręcić ni chu chu...
Na szczęście był zjazd na Katowice a potem na Gliwice, więc dałem radę.

Kożelanka szefowa pożarła się z behapówką na jednej z firm. Tak przez przypadek się dowiedziałem i napomknąłem Blondynie, że o co poszło.
No i wywaliła żale, że moja szefowa mówi, że jak coś to ma mi dać robotę, a ona, że nie jest od tego, żeby mi wydawać polecenia, bo nie jestem jej pracownikiem [ale o ile mi wiadomo, to jestem tam do pomocy więc nie widzę problemu], a że kożelanka szefowa czegoś tam nie zrobiła, i niby tłumaczyła się, że "Boski tego nie zrobił". A Boski nawet nie wiedział, że coś takiego trzeba było zrobić, bo przepływ informacji jest niewielki i raczej dowiaduję się tego, co mam zrobić [zresztą specjalnie mnie więcej nie interesuje - chcę wiedzieć co mam do roboty i swoje robić a nie się domyślać] itepe.

Pozostawię bez komentarza.
Na obronę kożelanki szefowej powiem, że ma sporo na głowie i wiele rzeczy robi na raz, przez co chyba sama momentami się gubi.
Ale to jej problem, dopóki mi nie daje zjebek za coś o czym pojęcia nie miałem to nie wnikam w szczegóły.

Odnośnie autka też się nie wypowiadam. Ale uważam, że jak samochód idzie do mechanika z dużą naprawą, to chyba można przy okazji było powiedzieć, żeby zrobił parę pierdołek, które Boski rozwalił? Przecież Boski może się później z tego rozliczyć?
Ale nie, bo po co, przecież Boski powiedział, że się zajmie zderzakiem i lampą, tylko kiedy miał to zrobić, skoro zaraz po tym do Warszaffffki musiał jechać a potem to się auto zjebało???

No a ten tydzień siedzę w Warszafffce i powtarzam sobie, że życie jest piękne i tej wersji staram się trzymać.

Niestety mam trochę zepsuty humor, bo wyliczyłem, że koniec świata spędzę w Warszaffffce [tak mi grafik wypada] albo w pociągu jeśli zacznie się po godzinie 15ej...
I po chu rolety w oknach montowaliśmy na 3 dni ciemności?? ;)

No bo jak przyjdzie co do czego, to pamiętajcie: pozamykać okna, pozasłaniać, zamknąć drzwi na klucz i NIKOMU nie otwierać.
Tak piszę, żeby nie było, że nie ostrzegałem ;)
[a w pociągu to co ja kurwa pocznę?? :|]

2 komentarze:

  1. wierzysz w koniec świata ???

    OdpowiedzUsuń
  2. Boski, nie łam się! Już tyle końców świata przezyliśmy, pluskwy milenijne i nalot obcych w 2000r. Także odwiedziny Anunnaki i zbliżenie się planety Nibiru do Ziemi tez jakoś damy rade, a jak nie to i tak nic nie poradzimy więc nie mów mi, że Świąt nie będzie bo się wybuliłam masakrycznie na prezenty! :D

    OdpowiedzUsuń