niedziela, 15 maja 2016

357

Dziś mały drink. Takie celebration, bo przeżyłem w zasadzie swoją pierwszą 'przygodę'. Stwierdziłem, raz kozie śmierć, przecież jestem sam.


Taaaakie ciacho się trafiło... sympatyczny, przystojny, komunikatywny. Aż trochę żal, że to przygoda.

Ale była mi potrzebna. Czuję się taki.... wolny. 
I wreszcie przypomniało mi się, co to znaczy normalnie się całować, podobno nawet dobry w tym jestem (boski? ;)).

3 komentarze: