czwartek, 9 sierpnia 2012

235

W niedzielę przebudziłem się koło północy cały zestresowany.Serce mi waliło, jakiś ucisk w klatce piersiowej, niepokój, mrowienie w lewej ręce.
Myślałem, że zawał mam.
Obudziłem mamuśkę, zadzwoniła na pogotowie, wywiad jak długo boli, jakie ciśnienie itepe.
Obyło się bez karetki. No-spa i kropelki na uspokojenie pozwoliły mi w miarę zasnąć.
Teraz przed snem biorę kropelki bo inaczej mogę mieć problem ze snem.
Wiecznie te natrętne myśli, negatywne, strach przed wsiadaniem za kierownicę, strach przed wyzwaniami w pracy - a jest ich nie mało. Dużo się dzieje, dużo jest do zrobienia i z tym sobie nie radzę.
Kożelanka szefowa napisała mi wczoraj w mejlu, że bardzo często coś zaczynam i nie potrafię tego dokończyć.
Ma rację, bo jest tyle do zrobienia, że momentami robię kilka rzeczy na raz, potem wydaje mi się, że coś jest skończone a się okazuje, że jednak nie, zapomniałem o jakiejś pierdole, która nie rzuca się w oczy póki człowiek się nie wczyta.
Wkurza się i ją rozumiem... i nawet nie będę się usprawiedliwiał.
Muszę się jakoś lepiej zorganizować.

Jeszcze tylko jutro a w niedzielę na tydzień do Zakopanego z MOBem. Może tam się odstresuję na tyle, że będę mógł spokojnie spać w nocy.

A w firmie, w której byłem dzisiaj i będę jutro jeden z pracowników wczoraj w domu miał zawał. Koleś 34 lata. Więc z tym zawałem nie koniecznie przesadzam...

2 komentarze:

  1. no toś się przynajmniej z tym zawałem usprawiedliwił, że nie przesadzasz


    co do organizacji keep calm i rób swoje... ale powoli. Ja też cierpię na dezorganizacje i wiecznie latam i padam ze zmęczenia a robota idzie opornie, ale uczymy się i działamy systematycznie okej???????

    OdpowiedzUsuń
  2. oj oj oj
    może więcej melisy i na spokojnie podejdź do pracy, bo nam się wykończysz

    OdpowiedzUsuń