piątek, 25 września 2015

347

Ponad dwa lata nie miałem od niego żadnej wieści. Jako że choruje, lekarz swego czasu dawał mu tylko rok czasu, powolutku zacząłem się przyzwyczajać do faktu, że po prostu już go nie ma.
O Wielebnym coś tam wspominałem. Moja pierwsza miłość. Moje pierwsze złamane serce - w skrócie: zostawił mnie dla ex swojego ex (to osobna historia, mogąca posłużyć za scenariusz telenoweli).

Parę razy śnił mi się, w takiej zwyczajnej sytuacji, zupełnie jakby przyszedł się pożegnać.

Aż tu wczoraj, ni z tego i owego dostaję bezczelnego smsa z obcego numeru "Żyjesz Ty jeszcze?". 

I piszemy*. Na What's appie. Dalej jest z Tępym T. (7 lat), wyemigrowali do Francji. Trochę mi się przykro zrobiło, ale to raczej z tego, że dotarło do mnie, iż ludzie dookoła mnie układają sobie życie tylko mi nie wychodzi (i nie mówcie, że mam wymagania obniżyć, to pedały muszą zmienić nastawienie ;/).

Nawet złośliwy nie jestem.
Bo po co?

Co było a nie jest, nie pisze się w rejestr...

*Zaskoczył mnie, bo pamięta (i nie tylko to ;)), jak mu puszczałem kiedyś teledysk Ayumi Hamasaki i że się nią zachwycałem. Nawet jej imię poprawnie napisał. Fajnie mieć dobre wspomnienia.

1 komentarz:

  1. Wiesz, moim zdaniem każdy ma swój odpowiedni czas na wszystko. Tobie też się ułoży, w końcu Boski jesteś, nie?:>;))

    OdpowiedzUsuń