poniedziałek, 8 października 2012

243

Jakoś tak się zdarza, że ostatnio co łikend jeżdżę do MOBa.
Odkąd nie muszę się bujać komunikacją miejską jakoś łatwiej mi się zebrać i pojechać. Bo wpakować torbę i jeszcze zabrać laptopa coby 'popracować' to nie problem a i dźwigać nie trzeba.

I wszystko byłoby spoko, gdyby nie uboczne skutki antydepresantów, które bierze.
Pal sześć jego libido [czy też jego brak], martwić mnie zaczyna, że coraz wcześniej chodzi spać, coraz wcześniej wstaje, w ciągu dnia też by chętnie spał.

A poza tym Królowa poznała MOBa, MOB poznał Królową.
I oboje przeżyli ;)

2 komentarze:

  1. Mój kolega ze szkolnych lat po antydepresantach miał tak samo, tylko, ze z tym trza walczyć! W końcu doszło do tego, że zagrzebywał się w swoim leżu na całe dnie, a w nocy chodził po mieszkaniu i rozmyślał.no i jego najlepsiejszy "przyjaciel" w końcu wziął sprawy w swoje ręce, w ciagu dnia wyciągał go do kina, na rower, siłownia, co by zmęczenie materiału konkretny powód miało. Proces trwał długo, ale póki co wszystko wróciło do normy, przynajmniej jesli chodzi o sen, w resztę nie wnikam:)

    OdpowiedzUsuń
  2. To chyba właśnie jakoś przezwyciężyć trzeba. To spanie... A reszta... No co, no. Jakoś się ułoży :)

    OdpowiedzUsuń