Rozpocząłem życie na pół etatu w Stolycy.
Nawet pokój mam wynajęty z kumplem (żona z domu go wywaliła. Jak znalazł mieszkanie to jej się odwidziało i już by chciała wrócić...).
W sensie, że mieszkanie z kumplem, pokój mam osobny ;)
Gdzieś tam, podczas ferii weekend spędzony w górach.
Cisza, spokój... nic tylko wygrać parę milionów, kupić domek i mieć wszystko w nosie...
Święta sympatycznie, dziecię rośnie i ciągle tylko wujek, wujek, wujek...
Jedynie z MOBem ciągle tak samo, bez zmian, bez emocji... a ja nie mam jakoś serca aby to uciąć.
Chyba z miesiąc się nie widzieliśmy, zwykle ciągle coś mi w weekendy wyskakiwało, a tu święta, a tu brak samochodu (swoją drogą stoi na warsztacie i jestem ciekawy co z niego będzie)...
Tylko problem w tym, że mi nie zależy.
Przed rozstaniem żyliśmy jak przyjaciele, teraz po zejściu też żyjemy jak przyjaciele, chyba tak byłoby najlepiej.
Z drugiej strony jak to Wielebny mi napisał "Przynajmniej ktoś jest".
No właśnie. "Ktoś".
nic tylko wygrac parę milionów ;)))) hehe ;)
OdpowiedzUsuńojjjj tymi milionami to i ja nie pogardzę!
OdpowiedzUsuń