sobota, 7 listopada 2015

352

To bardzo miłe gdy wszyscy dookoła pokładają we mnie więcej wiary niż ja sam.
Ciekawi mnie tylko, czy wiedzą, jaka to dla mnie presja i stres, no bo przecież co jeśli jednak nie podołam?

Faktem jest, że z nożem na gardle jestem wręcz cudotwórcą... ale...

W poprzedni piątek kożelanka szefowa poleciała do juesej. Na godzinę przed odlotem dowiedziała się, że w przyszły czwartek i piątek jest bardzo ważny audyt dla firmy, w większości dotyczący bhp (i wszyscy kurwa wielce zdziwieni, że jej nie będzie, bo jak to? na urlop wyjechała? Przecież ona zawsze na każde zawołanie była...).

I tak miniony tydzień spędziłem w Wawie. W poniedziałek w nocy spać nie mogłem, dreszcze, raz zimno, raz gorąco, zbierało mi się na wymioty i co 10 minut sikanie. Bolało jak diabli, nad ranem krew.
We wtorek w południe urwałem się z pracy do lekarza, zapalenie pęcherza (parę dni wcześniej jelitówka, prawdopodobnie bakterie przeskoczyły sobie na pęcherz). "Mam dziwne wrażenie, że l4 to pan nie chce..." - Bo ja tu pani doktor nie jestem zatrudniony tylko na śląsku, l4 tu mi nic nie pomoże - "Pan to ma tą pracę zupełnie pokręconą".

Na szczęście antybiotyk już po 6 godzinach zaczął pomagać. Ogarnąłem nieco dokumentów. Zrobiłem pogrom na produkcji (syf, kiła i mogiła, bo kożelanka szefowa tak zawalona robotą, że nie miała czasu w ubiegłym miesiącu robić przeglądy), w piątek przed moim powrotem nawet w miarę wyglądało.

Teraz przeraża mnie jedynie dokumentacja. Mamy całą szafę z segregatorami z dokumentami, w których niemal w ogóle się nie poruszam, jeszcze dochodzi ochrona środowiska, z którą też niewiele mam wspólnego.
A dyrektorka haeru zdziwiona, że pracuję i nie mogę w przyszłym tygodniu być cały tydzień. Uświadomiłem ją, że tak na prawdę mój pobyt w Wawie to tylko koszty. "No będziemy musieli wymyślić jakieś rozwiązanie, bo dwie hale dla kożelanki szefowej to jednak dużo".
Czasu na rozpoznanie dokumentów raczej już nie mam - w środę przyjazd wieczorem, w czwartek gdzieś na 6 do pracy, znowu halę przypilnować, uzupełnić parę dokumentów i od 9ej audyt.

Sobotę spędzam w łóżku. Myślałem, żeby do MOBa się wybrać, ale nie mam sił.

Nie myślę o niczym, a przynajmniej tak sobie wmawiam, że nic mnie nie obchodzi...

A tu pozdrowienia od kożelanki szefowej:



Ah i jeszcze przecież ręce mi spierzchły, zaczerwieniły, piekły po umyciu, teraz skóra popękana i powysychana mimo stosowania kremu nawilżającego do rąk.

4 komentarze:

  1. Stres swoje robi. A w pracy cisną człowieka jak cytrynę i absurd jest taki że cisną już też pestki i skórki. Szkodliwe powinni nam płacić za taki wycisk.

    OdpowiedzUsuń
  2. Stres swoje robi. A w pracy cisną człowieka jak cytrynę i absurd jest taki że cisną już też pestki i skórki. Szkodliwe powinni nam płacić za taki wycisk.

    OdpowiedzUsuń
  3. na dłonie spróbuj krem Lipobase ;))

    OdpowiedzUsuń
  4. na dłonie spróbuj krem Lipobase ;))

    OdpowiedzUsuń